O pracach z tegorocznego Konkurs Quentin jeszcze dyskutować nie możemy. Dlatego w ramach substytutu dzisiaj podróż w przeszłość i recenzja pierwszego zwycięzcy tego konkursu. Przed nami „Pan na Zamku Mgieł” – tekst Macieja Szaleńca z 1999 roku. Uwaga spoilery .

Jest to rzecz jasna scenariusz do 1. edycji młotka. Tytułowy bohater to morski Robin Hood łupiący bogatych na wybrzeżach w Bretonii i na dodatek krewny jednego z graczy. A ponieważ właśnie popadł w niemałe tarapaty, prosi drużynę o pomoc. Siedzi zamknięty w twierdzy, oskarżony o porwanie swojej ukochanej, a BG muszą dowieść niewinności. Raptus puellae dokonał bowiem konkurent, do spółki z Fimirami. Sprawy się dodatkowo skomplikowały, kiedy okazali się oni mało stabilnym partnerem.

Cała historia jest dość fajna, gracze mają powód, żeby się zaangażować. Intryga też jest rozwiązana sensownie – a niektóre jej fragmenty fajnie się zazębiają (muszkieterowie i znikające dziewczyny) kierując graczy do w nieoczywiste miejsca. Szkoda że scenariusz w ogóle nie zakłada że bohaterowie mogą nie chcieć prowadzić śledztwa, alternatywą byłby być może bardzo ciekawy heist movie z uwalnianiem pana zamku z czarnej wieży.

I tu dochodzimy do clue tej historii. Fimiry porywają z nadbrzeżnej wioski 13-15-letnie dziewczyny po to, żeby je więzić, gwałcić i liczyć na potomstwo, które zastąpi ich matkę. Rok 1999 mówi dzień dobry. Jeżeli miałbym to dzisiaj poprowadzić, na pewno zasygnalizowałbym graczom wcześniej że będą watki przemocy seksualnej i pilnował, żeby na stole leżała karta X.

Scenariusz jest bardzo fajnie spisany, wypunktowane listy mówią nam, czego możemy się dowiedzieć w jakich miejscach. Nie prowadzi mistrza gry za rękę, ale daje wszystko, czego potrzebuje. Bardzo odświeżająca zwięzłość – cały scenariusz ma tylko 9 stron! #mniejszyLimitZnakówwQuentinie. W sumie jedynym czego mógłbym chcieć, jest mapka wyspy i fimirskich siedlisk.

Są momenty kiedy przygoda wskakuje na szyny i odjeżdża, machając biała chusteczka. Np. przy ataku Fimirów na wioskę gracze w zasadzie nie mogą nic zrobić, bo a) zawsze zaatakują tę chatkę, której bohaterowie nie pilnują, b) nawet jak BG się rozdzielą, dostaną niewyparowywalnym zaklęciem usypiającym. Meh. Mamy też złoli, którzy zmartwychwstają, żeby ponownie nękać drużynę, Meh, Meh.

Ciekawostka. Jakiś czas temu opisywałem tutaj „Quid pro quo” scenariusz z zinu Graj Kolektyw autorstwa Harrego. Nie zorientowałem się wtedy że zawiera on całkiem spory homage do Pana na zamku Mgieł. Zwróćcie uwagę na wiedźmę i jej zmysły.

Są tu świetne momenty, ale jednak cieszę się, jak hobby ewoluowało. Nie przeczytałem jeszcze nawet połowy prac z Quentina 2020, ale podejrzewam że „Pan…” nie wszedłby dziś do finału.

Ilustracja: Bartlett, William Henry – Domena publiczna.