Some desperate glory – minirecenzje #4 Emily Tesh

Początek tej książki jest straszny. Przerażająco zły. Jakby ktoś chciał napisać najbardziej generyczną powieść YA, plastikową, bezsensowną, schematyczną do bólu z płaskimi postaciami, które wywołują wyłącznie niechęć czytelnika. Przesłuchanie pierwszych dwóch godzin tej książki kosztowało mnie strasznie dużo. A potem coś się zaczęło zmieniać. Może ktoś dał ten tekst redakcji?

Pod tym wszystkim badziewiem znalazłem całkiem sensowny dialog z „Grą Endera” i trochę z „Opowieścią podręcznej”. Postacie zaczęły mieć sens, a akcja wyskoczyła z szyn i pogalopowała do przodu.

No dobra, ale o co chodzi? Bohaterka żyje wśród partyzantów ze spalonego lasu — w ostatnim punkcie oporu ludzkości po tym, kiedy koalicja kosmitów zrobiła im kuku i zniszczyła Ziemię. Na początku jest prymuską z wypranym mózgiem, a potem ucieka w świat, trafia na maszynę do generowania równoległych wszechświatów, orientuje się że była faszystką i wszystko przestaje być takie proste.

Od tego momentu naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jest porządna akcja, świat zmienia się jak w kalejdoskopie, a to  znajduje bardzo ładne odbicie w postaciach. Bo mimo iż parę razy spotykamy tych samych bohaterów, to są oni różni w zależności od świata, w jakim się wychowali. Na tle ich zmian bardzo fajnie widać też ewolucje głównej bohaterki – w jej reakcjach i emocjach na styku z innymi, lecz tymi samymi postaciami.

Książka dwa albo trzy razy mnie oszukała. Napięcie sięgało zenitu tak bardzo, że byłem przekonany, że to już finał, a potem patrzyłem na pasek postępu audiobooka i zdziwieniem odkrywałem, że jestem w połowie.

Nie rozumiem, jak dobra książka może się tak źle zaczynać. Znaczy, trochę rozumiem, co autorka próbowała tym osiągnąć, ale to jest praktycznie zastosowane prawo Poego – nie da się poznać czy to pastisz, czy naprawdę źle napisany początek. Jako całość „Some desperate glory” raczej się broni – mimo tego, że jest bardzo nierówne i nie może się zdecydować czy jest książką dla dorosłych czy młodzieży.