Żeby odpocząć od polskiej fantastyki, przesłuchałem „Eruption”, czyli ostatnią książkę Crichtona dokończona po jego śmierci przez Jamesa Pattersona. To typowy pełnokrwisty amerykański techno-thriller duchem gdzieś z lat 90. Największa od stuleci erupcja wulkanu! Jeżeli lawa dotrze do składowiska zabójczych tajnych broni z czasów zimnej wojny, świat się skończy! Dzielni bohaterowie, piękne kobiety, egzotyczne lokacje, Spielberg już kupuje prawa do ekranizacji. Zasadniczo klisza, która zapomniałbym w 5 minut po przeczytaniu, gdyby nie jedna rzecz.

W 2008 roku Iron Man odpalił kinowe uniwersum Marvela. To jak RDJ i scenarzyści wykreowali ta postać, miało sporo z tego, jak wtedy widzieliśmy techbros – miliarderów/przedsiębiorców z doliny krzemowej. Geniuszy, którzy nie boją się chodzić na skróty, podejmować śmiałych decyzji i tworzyć chaosu, żeby uratować świat.

Dwa kryzysy finansowe, jedną pandemię i 16 lat później obraz „genialnych miliarderów” jest już w popkulturze znacznie bardziej zniuansowany. Wystarczy obejrzeć „Glass onion” czy „Don’t look up”. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu „Eruption” też idzie tym tropem. Wcale-nie-piżmak, który przyjeżdża tam ratować sytuację, swoją hucpą i zadufaniem generuje znacznie więcej problemów niż pożytku.

To jest jednak z mojego punktu widzenia ciekawe to, kto się z nim ściera. Zazwyczaj, kiedy czytam swoją lewacką SF to naprzeciwko takich milionerów-bufonów stoją albo naukowcy sprzeciwiający się im z pozycji merytorycznych lub społeczności zwykłych ludzi, którzy mają z techbrosami sprzeczny interes. W „Eruption” nasz piżmak wchodzi w konflikt z armią. Zresztą generał, który go tutaj zwalcza, jest tak bardzo pomnikowy, że mam dużą pokusę, żeby go uznać za parodie. Ewidentnie jednak parodia nie jest.

Jak mówiłem, książka jest poza tym dość mocno zakorzeniona w mindsecie lat minionych. Mam podejrzenie, że jej autorzy znacznie bardziej konserwatywni niż ja. Co pokazuje, że obraz techbros w kulturze naprawdę się zmienił, a problem z nimi zaczynają dostrzegać nie tylko takie lewaki jak ja.