Dwie i pół duszy to ciężka, mroczna historia o inności w świecie zapadłej polskiej wsi lat 90. Centralną postacią jest Kusy. Człowiek, który ma dwie dusze i sporo problemów z tego powodu. Próbuje jakoś sobie z tym radzić, co nawet udaje mu się do pewnego czasu. Śledzimy jego historię od lat 60, a narracja podąża za różnymi związanymi z nim postaciami. Bohaterkami poszczególnych części są np. wiedźma mieszkająca pod ruskim poligonem, cyganka terminująca w aptece, ksiądz, czy Up – dziecko-homunculus stworzone z potrzeby macierzyństwa. Te historie splatają się i przecinają się w dusznej atmosferze rodzinnego piekiełka polski C, a wszystko to posypane jest odrobiną magii, niesamowitości i folkloru.

Słowiańskość, magia 

Lata temu Sapkowski napisał legendarny już dzisiaj esej „Piróg albo nie ma złota w Szarych Górach”. Jechał wtedy straszliwie po słowiańskiej fantasy. Zwracał uwagę, że jednym z nieprzekraczalnych problemów jest brak ciągłości kulturowej między tymi wszystkimi „mitologiami Słowian” a nami. Od tego czasu powstało wiele dzieł, które wciąż i wciąż nie potrafiły tego zrozumieć. „Dwie i pół duszy” jest inne, swojej siły nie czerpie z jakiś wydumanych słowiańskich wierzeń, Swarogów, twarogów i innych radośnie zmyślonych srołudnić. Siła książki Hankus tkwi w autentyczności – zachowuje ciągłość kultury odwołując się nie do sztucznie odtworzonej mitologii a do prawdziwego folkloru. Buduje na okruchach tego, co naprawdę da się znaleźć zachowane w ludowych obyczajach i dzięki temu wygrywa. Cyganka łapiąca dusze do słoika po ogórkach, czy wiedźma spod ruskiego poligonu oddziałują znacznie mocniej niż jakieś tam bóstwa.

To nie jest książka dla miłośników bestiariuszy czy ludzi, których kręci perkunowy worlbuilding. Turbosłowianie, czy spece od dokładności etnograficznej też nie znajdą tu swoich ulubionych motywów. Jeżeli chcesz zobaczyć jak w okruchach wiarygodnie przedstawionego folkloru i magii obijają się bliskie i realne problemy, to może być, powieść dla ciebie.

O czym to jest?

Centralny dla tej powieści jest motyw inności. Polska wieś, czy to w latach 60, czy w czasach transformacji przedstawiona jest jako miejsce, gdzie bardzo ciężko jest nie pasować. Bohaterowie Hankus egzystują na peryferiach, niektórzy jak Wiedzmawa świadomie odrzucają społeczność. Inni, jak Kusy czy Up rozpaczliwie próbują się jakoś w niej odnaleźć. Tak jak w X-menach mutacja była metaforą inności, tak tutaj tę funkcję pełni ludowa magia. Ci, których dotknęła, są skazani na egzystencję na granicy świata i ostracyzm społeczny. Trochę tak jak w „Nigdziebądź” Gaimana. W przeciwieństwie jednak do tych tekstów w „Dwóch i pół duszy” nadziei w zasadzie nie ma. Inność oznacza przemielenie przez wspólnotę i wyplucie kosteczek. Zwróćcie uwagę, jak bardzo zły jest tu obraz grup ludzi, społeczność to prawie zawsze tłum z widłami i pochodniami albo wręcz zdehumanizowany potwór o stu rękach i pazurach.

To jest też książka o rodzinie i rodzinnych sekretach. O trzymaniu za drzwiami pewnych prawd i o budowaniu niełatwych relacji na kłamstwach i przemilczeniach. O życiu w atmosferze gęstej, pełnej grozy, niczym z „Domu złego” Smarzowskiego. Jest też o trudnym, pełnym poświęceń rodzicielstwie. Chyba największa wartość tej książki jest to, że porusza wiele tematów, nie zatrzymując się na każdym. Pozostawia je wyraźnie nakreślone, ale otwarte i gotowe na wkład czytelnika.

Groza

Bardzo podoba mi się to, jak autorka operuje groza i jakie są tej grozy jej źródła. Nie straszą nas kły i pazury istot z legend. Największy efekt, najsilniejsze oddziaływanie wynika ze stworzenia atmosfery nadciągającej katastrofy. Scena za sceną mamy przekonanie, że będzie tylko gorzej i że za chwile nadejdzie koniec. Autorka doskonale zarządza oczekiwaniami czytelniczki  i sprawia, że wyobrażamy sobie gorsze rzeczy, niż mogłaby sama napisać.

Niesamowita jest też niejednoznaczność pewnych zdarzeń w tej powieści. Niby wszystko jest jasne, ale umiejętnie zasiane ziarna wątpliwości robią doskonałą robotę. Przecież doppelganger Kusego, który działa zawsze, kiedy ten jest chory, nie musi koniecznie być oddzielną istotą, może to tylko częścią jego natury przejmująca nad nim kontrolę. Niewiele jest tu fragmentów, które są zapisane w kamieniu, i ponownie, to czego nie wiemy działa, na nas mocniej niż to, co do czego mamy pewność.

Problemy

Na szczęście problemów nie ma ich wiele. Historia Upa, jego tułaczki i błyskawicznego dorastania to moim zdaniem najsłabsza część tej książki. Choć jest poruszająca, to wątki eksplorujące seksualność zajeżdżają mi niebezpiecznie amerykańską pop-psychoanalizą, której nie lubię i która nie pasuje mi do reszty książki.

Słabsze od reszty jest też imho zakończenie, sprawia wrażenie trochę przyspieszonego, nagłego i nieco też sztampowego. Choć wieńczy powieść piękną klamrą, to mam wrażenie, że czegoś mu brakuje.

Język

Niesamowite wrażenie zrobił na mnie język, jakim ta książka jest napisana. Od pierwszych stron atakuje nas Leśmianowskie wręcz rozbuchanie metafor i innych środków stylistycznych. Ta proza potrafi być bardzo poetycka, kiedy chcę. Na szczęście potrafi też, gdzie trzeba schować barokowy przepych i pozwolić wyjść akcji na pierwszy plan. Naprawdę pod względem technicznym to są razem z „Aglą” Raka najlepiej napisane książki z nominowanych do Zajdla. Wszystko jest tu dopięte na ostatni guzik – łącznie z nazwiskiem głównego bohatera. Bardzo doceniam też, jak nieprzegadana jest to powieść. Mimo mnogości wątków i tematów, mimo pięknej wcale nie minimalistycznej polszczyzny zamyka się w 300 stronach i jest najkrótsza z nominowanych pozycji.

Podsumowanie

Chwile temu mówiłem, że nie spodziewam się, że któraś z pozostałych nominowanych książek mnie zaskoczy. Myliłem się. „Dwie i pół duszy” pięknie łączy mroczną ludową magię z klasyczną opowieścią o inności, akceptacji i rodzinie. W tej chwili to najlepiej napisana książka z czytanych w ramach #zewzajdla. Choć to zdecydowanie mniej „moja” konwencja niż hard SF „Listów z ziemi” to chyba będę życzył jej zwycięstwa.

PS. Po raz kolejny blurp z tylnej okładki jest mylący, zdradzający czego nie trzeba i ogólnie szkodliwy. Nie czytajcie.