Część I – Co to jest loch pięciopokojowy?

W poprzednim wpisie omówiłem bardzo krótko koncepcje Lochu 5 pokojowego. Dziś będzie o tym, czemu za nią nie przepadam. To nie to, że uważam L5P za zupełnie nieprzydatne narzędzie, dla mnie jest jednak na tyle niewystarczające.

Pierwszym problemem jest mało precyzyjna instrukcja. Niektóre etapy – a zwłaszcza „Podstępy lub problemy” (a trick or a setback) są opisane niesłychanie ogólnie. W zasadzie możemy wrzucić tam cokolwiek i nadal będzie to spełniać założenia. Rozumiem, że pewna doza ogólności jest niezbędna, ale jest taki punkt, w którym ogólne staje się po prostu nieprzydatnym.

Jeżeli wg. sugerowanych przykładów „wejście ze strażnikiem” może być np., zagadką, ukrytym korytarzem, potworem lokalnym, potworem napływowym albo wymagać specjalnej ceremonii, żeby przejść dalej. To ja się pytam co nie może nim być?

Mam silną potrzebę, żeby w moim lochu/mojej przygodzie wszystkie elementy były super spójne i dopasowane do siebie. L5P bardzo fajnie organizuje nam strukturę lochu czy też sesji. Niewiele jednak mówi nam o zawartości czy też treści. Czyli z mojej perspektywy nie ułatwia mi najważniejszego.

Historię musimy dopasować do tego sami, ma to swoje plusy – ponownie uniwersalność. No i oczywiście sama struktura: wejście, przeszkody, kulminacja, twist – wymusza na nas pewne zabiegi fabularne. Ja jednak zazwyczaj zaczynam myślenie o przygodzie od jakiegoś głównego pomysłu, idei. Powoduje to czasem, że potem muszę upychać go kolanem w schemacie pięciu pokoi. Co zazwyczaj nie robi mu najlepiej.

W ten schemat spisana jest na stałe pewna liniowość. Pięć pomieszczeń następuje po sobie jedne po drugim. Istnieją co prawda rozwiązanie na układanie ich w różne kreatywne wzorki (link w komentarzu). Ta łatka moim zdaniem ma sporo wad, co prawda daje graczom wybór, ale powoduje też problemu w stylu trafienie na „revelation”, zanim trafimy na to, czego dotyczy. Oczywiście można to z kolei łatać odpowiednią budową pokoi i wariantami, ale wtedy już mocno odchodzimy od koncepcji prostej przygody low prep. Z wyżej wymienionych powodów L5p jest też słabo skalowalny.

Mam też problem z tym, jak L5P jest w internecie traktowany. Z prostego narzędzia pozwalającego przygotować ratunkową sesję powstało ostateczne narzędzie konstrukcji fabuły. Zalecane przez niektórych do absolutnie wszystkiego z typową dla niemalże religijnego fanatyzmu bezkompromisowością.

Nie zrozumcie mnie źle. L5P to fajne narzędzie, jak każde ma jednak swoje ograniczenia i wady. Ważne, żeby je zrozumieć i przepracować na swój sposób. O tym w będzie w najbliższym odcinku.

Ilustracja: Bartlett, William Henry, Domena publiczna