Jak zdarzyło już mi się wspomnieć, należę do stowarzyszenia Avangarda. W ostatnich dniach ustawiliśmy sobie tęczowego awatara na fejsiku. Wywołało to oburzing i dyskusję, w której często powtarzał się postulat: „nie róbcie polityki, jesteście od zajmowania się fantastyką”. Tyle że fantastyka (i erpegi) są, były i będą polityczne.
Najpierw deklaracja: Pokazanie, tym na których trwa nagonka – „Jesteście u nas mile widziani, jesteśmy otwarci na wszystkich” – to nie polityka, ani ideologia – to zwykła przyzwoitość.
No dobrze, ale może zajmiecie się teraz fantastyką? Proszę bardzo: w fantastyce polityczne i światopoglądowe tematy były obecne od początku. Jeżeli trzy głupie i złe trolle mówią cockneyem (językiem klasy robotniczej), to jest to deklaracja polityczna. Ostatnio czytam sobie ponownie serię o Honor Harrington i widzę, jak bardzo jest to neoliberalnym manifestem. A przy tym doskonałym czytadłem. O erze Hyboryjskiej i Lovecrafcie nawet nie będę wspominał.
No dobrze, ale co to ma wspólnego z erpeżkami? Przecież u nas polityki nie ma. Tyle że jest. Spróbujcie zagrać w „The spire”, „Red markets”, „Comrades” czy „The Watch” bez polityki. Te i wiele innych tytułów mają wyraźny lejtmotyw. Zapraszają nas do współtworzenia historii opartej wokół niego i najprawdopodobniej będzie to historia polityczna.
No dobrze, ale my chcemy tylko chodzić po lochu i mordować potwory. Zabierz sobie swoje indiasy. W mainstreamie nie ma polityki. – naprawde? Tworząc dowolnie fantastyczny świat, często nawet nieświadomie umieszczamy w nim nasze poglądy i doświadczenia.
Cyberpunk i Shadowrun to światy, w których państwa upadły, a gracze jak szczury chowają się przed wszechwładnymi korporacjami i prywatną policją. Jeżeli to nie jest polityczna wizja przyszłości, to ja nie wiem. W DnD każdy półork dostaje +2 do Kondycji – jest to jakaś forma stereotypizacji. Jeżeli przyjmiemy, że każdy krasnolud żłopie piwo i nienawidzi elfów, to łatwiej nam będzie, uwierzyć, że „każdy Polak kradnie samochody”. To też jest „polityczne”.
Jeżeli ilustracje w podręczniku pokazują samych białych facetów to wszystko w porządku, a jak nagle mamy czarnoskóre Niziołki i kobiety paladynów to jest to już „polityczne”.
Jeżeli cały WH40K to opowieść o tym, że niezależne myślenie (HEREZJA!) jest niebezpieczne, to wszystko jest w porządku, ale jak mamy erpega o walce o niezależność (Comrades) to jest to już „polityczne”, to zaczynamy widzieć pewien wzorzec.
Koncepcja „róbcie fantastykę/erpeżki nie politykę” – jest bez sensu. RPG-i i fantastyka są polityczne do szpiku kości. Zarzuty o „polityczność” zazwyczaj są młotkiem na to, co akurat nie pasuje zarzucającemu i często narusza wygodny dla niego status quo. A fantastyka jest od tego, żeby wyobrażać sobie coś więcej i kwestionować zastany świat.
Dodaj komentarz