#recenzjeKtulu
„Dawno temu w Dusznikach” to kolejny scenariusz ze zbioru „Usłysz Zew Chtulhu”, który wziąłem na warsztat. To bardzo mocny ktulowy klasyk, pierwszy z czytanych scenariuszy, którego poprowadzenia rozważam.

Bohaterów wzywa znajomy, który jak się okazuje (szoking i niedowierzaning) zaginął. Szukając go, wpadają na ślad grubszej intrygi i kultystów. W tle przenikają się historia Chopina, białej damy oraz, starosłowiańskie bóstwa. Jednym słowem wszystko, czego potrzeba do udanej sesji w Zew Cthulhu RPG. Historia, mimo iż oparta o znany schemat, jest ciekawa. Autorka bardzo fajnie wykorzystuje klimat małego uzdrowiskowego miasteczka, garściami czerpiąc z jego historii.

Wszystkie elementy układanki są tu bardzo dobrze przemyślane. Logiczne motywacje NPC-ow i bardzo rozbudowane i spójne backstory pozwalają poprowadzić ten scenariusz, nawet gdy gracze będą próbowali wyjść poza pudełko. Zresztą luźna struktura scenariusza fajnie wspiera inicjatywę graczy i zapewnia im dużą swobodę.

Nie zdradzając za wiele, powiem, że bardzo podoba mi się motyw połączenia magii z muzyką. Wzajemnego sprzężenia między jednym a drugim. Doskonale wpisuje się to w Chopinowski wątek scenariusza.

Do dyspozycji mamy też całkiem niezłe wsparcie mechaniczne. Podpowiedzi jak przeprowadzać kluczowe testy i jakie są ich konsekwencje. Wreszcie z uwzględnieniem porażek i ich wpływu na historię.

No dobrze, to teraz muszę dołożyć łyżkę dziegciu. Problemem tej przygody jest redakcja. Zostajemy postawieni przed ścianami tekstu, gdzie ani śródtytułu, ani wyróżnienia. Szczegóły są poukrywane w gąszczu kolejnych akapitów. (chcemy wypunktowanych list!) Próba znalezienia informacji to jakaś rzeźnia. Szukając, o co chodzi z tatuażem Josefa, w końcu się załamałem, odpaliłem PDF-a i użyłem ctr+f. Wiele podrozdziałów dałoby się zorganizować znacznie lepiej. Podzielić na mniejsze fragmenty, żeby ułatwić orientację biednemu czytelnikowi.

Przygodę rozpoczyna olbrzymia ilość informacji tła. Dorzucono co prawda jedno (sic!) zdanie, o czym jest przygoda. Co nie zmienia faktu, że bohaterowie pojawiają się dopiero po 8 stronach tekstu. Wszystko to sprawiło, że „Dawno temu…” czytało mi się po prostu trudno.

Świetny materiał, dlatego tym bardziej bolą drobne niedociągnięcia. Wymaga pracy pewnej pracy od mg (własne notatki wydają się niezbędne). Ten scenariusz jest trochę jak powieść Dumasa. Może nie znajdziemy tu może szczególnego nowatorstwa, ale będziemy grać z zapartym tchem. Warto.
Zdjęcie: Jacek Halicki, CC BY-SA 3.0