Rzucono we mnie pomysłem zrecenzowania scenariuszy wydanych przez Black Monk Games przy okazji zbiórki na Zew Cthulhu RPG. To fajny projekt i spróbuje go zrealizować. Na pierwszy ogień idzie Pełzająca Kontrrewolucja, która ujęła mnie uroczym tytułem.

To krótka przygoda dziejąca się na początku lat 70 w Gdańsku. Gracze wcielają się w funkcjonariuszy wydziału X. Specjalnej jednostki Urzędu bezpieczeństwa zajmującej się badaniem zjawisk niewyjaśnionych. Do zbadania mają brutalne morderstwo, w tle są spiski mroczne rytuały i gra tajnych służb.

Przygoda daje porządny rys historyczny i opis Gdańska ’71. Bardzo pomoże zwłaszcza młodszym graczom. Genialne jest też wykorzystanie lokalnego kolorytu – klub „Maxim”, falowiec na Przymorzu. Sprawdźcie, kto jest ochroniarzem w klubie. Uwielbiam takie smaczki – doskonała robota.

Przejdźmy jednak do samej przygody. To liniowa podróż od NPC-a do NPC-e z paroma bardzo poważnymi problemami. Scenariusz cierpi na bardzo poważne torodrogowanie, ulubionego BN-a mistrza gry oraz nadmiar niczego niewnoszącego turlania. BG nie muszą się specjalnie wysilać, bo MG podstawia im kolejne wskazówki pod nos, zabijając inicjatywę.

Uwaga spoilery.
Zacznijmy od turlania. Questodawca (porucznik Drewniak) kieruje nas do informatora. Możemy rzucać na jego zastraszanie/przekonywanie, mamy nawet wskazówki, kiedy rzuty będą łatwiejsze. Nie ma to jednak znaczenia i tak zostaniemy skierowani do następnego BN-a.
Torodrogowanie: tu zalała mnie krew. Gracze biorą udział w rozróbie w knajpie. Okazuje się, że (szok) questodawca ich zdradził. Wpada oddział SB i aresztuje graczy (nie mogą nic zrobić) wiezie ich na dołek (nie mogą nic zrobić) dwa dni torturuje (nie mogą nic zrobić) skazuje na śmierć i prowadzi pod szafot (nie mogą nic zrobić). Pojawia się ulubiony BN mistrza gry i ratuje im życie. Da fuck. Całkowite pozbawienie sprawczości bohaterów graczy. Mamy tu kumulacje wszystkiego, co w RPG najgorsze, pozbawioną sensownych uwag o BHP. Na przykład uznania, że gracze mogą nie chcieć słuchać o wyrywaniu paznokci. W mojej opinii to w zasadzie eliminuje scenariusz.

Jeszcze trochę o fabule, przez która przepychani są gracze. Tajne stowarzyszenia używające starszych bogów jako pionków w geopolitycznej rozgrywce wydają mi się bliższe klasycznemu Światowi Mroku niż ktulu (mają tutaj nawet Żmija).

Na koniec o lukach w scenariuszu
W sumie bardzo przykre jest to, że nie BG nie mają szansy dowiedzieć się, kim była ofiara pierwszego morderstwa. W końcu po to tu przyjechali.
Skąd BG mieliby wiedzieć włamaniu do biblioteki, o które mogą spytać księdza?
Nie za bardzo też widzę, czemu BG mieliby pomagać w rytuale, mającym obalić komunizm w Polsce? Poza tym, że autorzy uznają takie działania za oczywiste.

Podsumowując: Nie warto, duże rozczarowanie.

Zdjęcie: Pomnik obrońców pokoju – Wisniowy/domena publiczna.