Do trzech razy sztuka. Po dwóch latach walki Andrzej Enc z ABC gier fabularnych triumfuje w Konkurs Quentin ze scenariuszem Salamandra do Tajemnic powodzi. Wyniki poznaliśmy na Quentinconie. Andrzejowi należą się gratulację za świetną pracę, tym bardziej że w tym roku konkurencja była niesamowita. Każdy z finałowych scenariuszy zasługuje na uznanie.

„Salamandra” dzieje się w średnim mieście polski B w dziwnych latach 90. Upadające zakłady przemysłowe, prywatyzacja post PRL-owskiego majątku, powiew nowości z zachodu. Gracze wcielają się w czwórkę nastolatków. Wrqra m avpu cemlcnqxvrz hjbyavł boprtb mr mehwabjnartb ynobengbevhz. Grenm gra cemrohqmbal mnpmlan fmnyrć cb bxbyvpl, a nastolatek zaczyna się niebezpiecznie zmieniać.
Ten scenariusz doskonale łączy popkulturowe klisze. Tajne eksperymenty, wojskowi wiedzący lepiej od naukowców, wymuszony rozwód rodziców, blob z kosmosu. Wszystko wrzuca razem do kotła i wychodzi mu bardzo fajna i emocjonująca przygoda.

Głównym motorem przygody jest zegar kierujący tytułową istotą. Bohaterowie jej szukają, a ona rośnie w siłę. Jest on przy tym tak zaprojektowany, żeby nie dało się go zignorować, ale nie ogranicza graczy w adresowaniu wyzwań. Scenariusz tworzy świetne pole gry, ale to gracze muszą zdecydować, jak rozwiążą ten problem.

„Salamandra” to scenariusz, który fajnie równoważy źródła akcji. Mamy tu problem, z którym bohaterowie muszą się zmierzyć oraz świetnie zbudowaną siatkę relacji i zaszłości, która go dopełnia i pcha przygodę do przodu. Relacje między graczami a BN-ami balansują na granicy melodramatu w tym pozytywnym znaczeniu, który gwarantuje mocne emocje na sesji.

Trochę szkoda, że najmocniejsza scena w przygodzie – atak i ultimatum Bloba – pojawi się, wtedy kiedy gracze odniosą porażkę. Mam nadzieję, że nie skłoni to prowadzących do rzucania im kłód pod nogi byle tylko do niej doprowadzić.

Przygoda dobrze korzysta z mechaniki, podpowiadając co i kiedy testować. Fajnie, że przemiana, której podlega główny bohater, jest oddana nie tylko storytellingowo, ale i mechanicznie. No właśnie „główny” w tej przygodzie jest pewna asymetria bohaterów, niektóre pregeny są równiejsze niż inne, chodź każdy znajdzie coś do roboty.

Salamandra to całkowicie zasłużony zwycięzca. Widać, że autor bardzo dokładnie przeanalizował zwycięskie prace i stworzył na ich podstawie receptę na triumf w Quentinie. Dodatkowo tchnął w nią mnóstwo serca i zapewnił doskonałą zabawę. Zagrajcie – warto.
Black Monk Games na waszym miejscu wysłałbym do autora negocjatorów i kombinowałbym jak dołączyć ją do polskiego wydania Tajemnic powodzi.