Poradnik dla MG w roku 2021? I to w formie książki, a nie cyklu filmików na YT? Takiej okazji nie mogłem przegapić. Wydałem więc 2.40 USD na pdf-a i radośnie rzuciłem się czytać. „Trudno jest być złym mistrzem gry” napisał Jakub Osiejewski (just me writing games), a wydał Gramel. Z autorem minęliśmy się w kapitule konkursu Quentin, a ponieważ jego komentarze zawsze wydawały mi się przemyślane i sympatyczne to do lektury (która notabene zaskoczyła mnie objętością 160 stron) siadałem z optymizmem.
Muszę zaznaczyć, że podejście autora do rpg-ów jest raczej zbieżne z moim — gramy dla zabawy i spędzania czasu ze znajomymi w miłej atmosferze, bez spinki, silenia się na głębokie przeżycia i immersje. Dlatego być może patrzę na ten poradnik, łaskawszym okiem niż recenzentowi wypada. Muszę jednak przyznać, że mi się podobał.
Autor nie próbuje odkryć ameryki. Nie narzuca swojego stylu ani nie ucieka w teoretyczne dyskusje o modelach czy sześciu kulturach grania. To zbiór dość konkretnych porad, przemyśleń i obserwacji. Większość z nich poznałem już dawno (ale też nie ja jestem zamyślanym odbiorcą tego tekstu) Parę z nich jednak, jak ta o różnicy między scenariuszem filmu aktorskiego, a animowanego były dla mnie świeże.
Pierwszą zasadą tego poradnika jest „nie bądź bucem” i z niej zdają się wynikać kolejne. Podoba mi się też, że autor przywraca pisaniu o erpegach wymiar sesji jako spotkania towarzyskiego I choć na niektóre jego porady (ćwiczenia wzięte z impro) trochę będę kręcił nosem, to innym (jak te o BHS-ie, czy opisach) gorąco przyklasnę. Mimo iż, instynktownie wzdragam się, gdy piszę, że sam ignoruje zasady, to jednak rozumiem jakie koncepcje za tym stoją. Ogólnie z tej publikacji wychodzi bardzo zdrowy obraz hobby i gdyby ludzie czytali Osiejewskiego, tak jak namiętnie czytali Wicka, erpegówek byłby lepszym miejscem. Problem w tym, że nie będą.
Książka ma bowiem dwie wady. O ile jedną z nich można by wybaczyć, to druga może się okazać dilbrejkerem. Po pierwsze poradnik jest niemożebnie wręcz bałaganiarski. Uwagi o tym, jak robić placki ziemniaczane i dywagacje o sosach do pizzy są literalnie wepchnięte miedzy dyskusje o sensowności zabijania postaci, a rozdział o rzutach krytycznych. Przez to korzystanie z niej jest co najmniej trudne. Pociąg myśli autora ucieka czasem szybciej, niż ja jestem w stanie go gonić.
Drugi i poważniejszy problem to niedopasowanie do odbiorcy. Autor piszę, że chciałby trafić do średniozaawansowanych, którzy grają w RPG od kilku, kilkunastu miesięcy. I bardzo dobrze. Problem w tym, że do początkujących dwudziestolatków pisze językiem, który trafi do 35+latka o niezłym kapitale kulturowym i obyciu w hobby. Podobnie przykłady gier przywoływane przez niego nie będą nic mówić początkującym. Do najczęściej wspomnianych systemów należą Neuroshima, monastyr i DnD 4e – rzeczy, które są punktem odniesienia dla jego pokolenia, a dla czytelnika będą zupełnie obce. Serio 5. edycja wyszła jakieś 7 lat temu. Widać przepaść czasu, a gawędziarsko rozwlekły (166 stron) styl autora po prostu nie trafi do czytelnika.
„Trudno jest być” to dobry, chociaż niepozbawiony wad poradnik. Promuje zdrowe i fajne metody grania w epregi. Szkoda, że sam utrudnia sobie dotarcie do czytelników.
Dodaj komentarz