Dzisiaj dla odmiany coś bardzo krótkiego, jednokartkowa broszurka o tytule „Zabić smoka”. Jej autorem jest Wojciech Rosiński — ubiegłoroczny zwycięzca Konkursu Quentin oraz twórca kanału Ogniem i mieczem +3. Z założenia jest to materiał dla totalnie początkujących. Królestwu zagraża straszliwy smok, gracze wcielają się w drużynę awanturników wysłaną przez króla z misją zdradzenia gada i ocalenia świata.
Materiał jest wydany w formie broszurki (niesłusznie nazywanej zinem). Po jednej stronie jest mapka, po drugiej sprytnie składanej do mini książeczki opis lokacji – ułożony tak zręcznie, że jedna strona przypada na jedną lokację. Po złożeniu mieści się w kieszeni, a czytelników pozostawia w szoku, ile można sensownie upchnąć na A4.
Rozmiar wspiera jedno z założeń — to ma być gra służąca do wprowadzania ludzi w erpreżki. Ot siedzimy w knajpie ze znajomymi, wyciągamy broszurkę i pykamy przy czipsach i piwie godzinkę — dwie, bo tyle powinna zająć wyprawa. Myślę, że ma szanse zadziałać super. Wydaje mi się, tylko że to raczej materiał do wprowadzania kogoś niż do samostartu. Z uwagi na cięcie treści, żeby zmieścić się w tej formie, zabrakło trochę wprowadzenia i wsparcia dla zupełnie zielonej osoby prowadzącej.
Mechanika jest prosta jak budowa cepa – rzucamy K20, starając się przebić poziom trudności. Dodajemy do tego jeszcze kostkę bonusową, zależną od tego ile „argumentów” wymyślą gracze. Nie jest to uniwersalnie idealna mechanika, ale jeżeli chodzi o zachęcanie początkujących do kreatywnych rozwiązań, powinna się doskonale sprawdzić. Genialny jest pomysł na powiązanie stopnia trudności testów z lokacją — krokiem na drodze do celu. Niezależnie co robisz im dalej, tym trudniej. Finalna Walka ze smokiem powinna dostarczyć fajnych rozkmin.
Nasza droga będzie prowadzić przez kilka. miejsc układających się w baśniową podróż. Jakbym miał wejść w tryb narzekania, to powiedziałbym, że na dostępnych rozdrożach gracze muszą podejmować decyzję w dużej mierze na ślepo. Na każdym z pośrednich etapów podróży losujemy zdarzenia losowe, a w zasadzie mini questy. Niektóre z nich są tak fajne, że mogłyby oddzielnymi przygodami.
Zabić smoka bardzo fajnie atakuje pozorne podstawy naszego hobby. Kiedy myślimy o pierwszej sesji dla znajomych zazwyczaj jednak mamy na myśli osobne spotkanie jakiś system (zapewne dedeczki) i przynajmniej 4h czasu zarezerwowanego. A tu szast-prast, siedzimy w knajpie przy piwie, wyciągamy broszurę i mamy godzinę dwie rozrywki. Podoba mi się taka trafianie naszego hobby pod strzechy, odzieranie go z nimbu trudnej rozrywki dla wybranych.
Czy „Zabić smoka” to materiał dla mnie nie? – raczej nie. Czy cieszę się, że powstał? Bardzo. Potrzebujemy takich projektów. Erpeżki powinny wychodzić do ludzi, a ta broszurka robi to dobrze.
Dodaj komentarz