Mimo nie najlepszych doświadczeń z „Candlekeep Mysteries” kupiłem „Journeys through the Radiant Citadel”. Ja po prostu lubię zbiory krótkich przygód, lubię lokacje, które nie są wybrzeżem mieczy. Dałem więc kredyt zaufania WotC z myślą, że jak nie będzie bardzo źle, to może skuszę się na spelljammera? A ja nie to przynajmniej wpis będzie 🙂 Będę więc partiami czytał i dzielił się krótkimi przemyśleniami na temat scenariuszy z cytadeli. Dziś pierwsze trzy, możliwe drobne spoilery.
Salted Legacy
W tej przygodzie będziemy szwendać się po egzotycznym bazarze, szukać winnego sabotażu i zdobywać przychylność lokalnych kupców. Czeka nas też wzięcie udziału w niewielkim turnieju. Całość trochę przypomina starter do piątej edycji L5k. Tutaj też w treningowych warunkach zawodów, uczymy się, jak działa mechanika, rozwiązując zagadkę kryminalną w tle.
Ok, jest tu słynna scena z krewetkami i jest ona po prostu słaba. Zwłaszcza że naprawić ją jest bardzo łatwo i można by to zrobić na wiele sposobów. Poza tym jednak pozostałe wyzwania są całkiem fajne. Plus też za dynamiczną strukturę przeplatająca zawody z nowymi wydarzeniami na bazarze. Podoba mi się półotwarty charakter, to gracze decydują o kolejność wyzwań, a rozwój akcji pomiędzy generujemy z tabelki z rzutami losowymi. Szkoda, że przygoda stawia mnóstwo niewidzialnych murów bohaterom, którzy chcieliby rozwiązać tajemnice w tradycyjny sposób.
Jeżeli chodzi o klimat nocnego targu, jest całkiem, fajnie. Dużo się dzieje i może nie mamy czasu przyglądać się milionowi szczegółów, ale jest szybko, dynamicznie, kolorowo, zachwyca różnorodnością — czyli tak jak być powinno. Przygoda obiecuje dynamiczna akcje w super sceneriach i dowozi!
Gdyby nie krewetki i mury to byłaby ok przygoda.
Written in blood
W tej przygodzie będziemy brać udział w festynie, podróżować przez tereny na granicach cywilizacji, walczyć z nieumarłymi i wpadać do dołów.
Na początek trafiamy na festiwal, który, choć super opisany, nie oferuje prawie niczego do roboty. Owszem możemy wysłuchać Pieśni (oralnej tradycji opisującej losy tego minisetingu). Zasadniczo ten świat z częścią przeklęta przez bogów, z niebezpiecznymi granicami jest bardzo fajny. Wszystko jest ciężkie, przesycone afrykańskimi mrocznymi klimatami.
Rdzeń historii też jest dobry. Jest dziewczyna, która tęskni do przyjaciela i kiedy ten wraca, z radości nie zauważa pewnych rzeczy.
Problem w tym, że dla BG nie ma tam wiele do roboty. Dostają questa, idą do celu, stają przed moralnym dylematem. Koniec.
Dojmująca prosta liniowa przygoda. Nie ma tu co robić. Dla mnie najsłabsza z trzech pierwszych.
The fiend of Hollow mine
W tej przygodzie będziemy badać pochodzenie tajemniczej choroby, zwiedzać opuszczone kopalnie i toczyć pościgi po miastach w trakcie Karnawału. Wzorem filmów akcji z lat 80 zmierzymy się z bossem levelu w opuszczonej stalowni.
Scenariusz to mocno liniowa fabuła z jednym wrzuconym na osłodę otwartym problemem. Ratuje go bardzo dobre połączenie klimatów dzikiego zachodu i meksykańskich celebracji święta zmarłych. Udało się tu wykreować naprawdę fajny kolorowy świat, który przyjemnie jest zwiedzać.
Motywacje NPC-ów są cienkie jak przypalona tortilla. Walk jest za dużo i są zbyt monotonne, zwłaszcza te w kopalni. Scena pościgu przez karnawał jest fajna, a finałowa lokacja to nawet porządna mapka dająca wiele taktycznych możliwości. Podoba mi się też wątek potwora mimo woli, kawałek moralnego dylematu na sesji nigdy nie zaszkodzi. Dobrze, że można go rozwiązać na parę sposobów.
Poprowadziłem ten scenariusz na Homebrew World — bawiliśmy się przy stole doskonale, ale to raczej zasługa świetnych ludzi, niż materiału na wejściu, który jest po prostu ok, bez rewelacji. Z trzech pierwszych najlepszy.
Dodaj komentarz