Normalnie czytam jeden, dwa erpegowe teksty w tygodniu. W ostatnich dniach czytam jeden scenariusz dziennie. Dzięki temu wyraźniej widzę rzeczy, które inaczej by mi umknęły.

Na razie wniosek jest jeden. Nasi (pół) amatorscy twórcy mają doskonałe pomysł. Naprawdę, na Quentina przychodzą scenariusze oparte o pomysłach, które są czystym złotem. To, co najczęściej szwankuje to wykonanie. Przekucie świetnego konceptu w tekst użytkowy.

Dziękujemy ci kapitanie oczywisty powiecie – Jak to odkryłeś, że (pół) amatorzy nie mają warsztatu? Ok, przyznaje, że naczelna teza tego felietonu nie jest jakoś szczególnie świeża, ale kurcze to nie jest powód, żeby czegoś z tym nie zrobić.

Pisanie scenariusza do erepeżka to nie jest rocket science. Nie potrzeba kończyć wyższej szkoły Kostotkologii Stosowanej i Torodrogowania im. Pastor Erpegów. Boli mnie, bo wiele świetnych pomysłów staje się niegrywalne przez nieprzestrzegania podstawowych reguł takich jak:

🗺️ Spisz na wstępie, o czym będzie scenariusz. W jednym akapicie zarys głównej linii fabularnej i główne odnogi.
🔀 Nie ukrywaj przed czytelnikiem zwrotów akcji – to nie powieść. Skoro Alvaro ma się okazać zagubionym bliźniakiem Henriety w akcie trzecim, to MG musi o tym wiedzieć od początku.
🧠 Pamiętaj, że czytający nie siedzi ci w głowie. Wyjaśniaj rzeczy, które dla ciebie są oczywiste, a dla kogoś innego wcale być nie muszą. Spróbuj przeczytać swój tekst, tak ja będzie czytał go ktoś obcy, kto widzi go pierwszy raz na oczy.
🛠️ Pisz jasno, prostymi słowami. Nie obawiaj się powtórzeń, to instrukcja, a nie wypracowanie. Jak jedną postać raz będziesz nazywał imieniem, raz tytułem, a raz pseudonimem to tylko wprowadzisz zamieszenie.
🎲 Pamiętaj o mechanice! To gra, nie powieść. Instrukcja dla MG jak przepchnąć graczy po torach, gdyby przypadkiem rzucali cały czas krytyki, to nie jest to, o co mi chodzi.

Ja wiem, że normalnie nad tekstem pracuje cały sztab ludzi. To, co przychodzi na Quentina to z punktu widzenia wydawnictw półprodukty, wymagające dopiero obróbki redaktorskiej. Po prostu żal mi świetnych pomysłów, które zapadają się pod własnym ciężarem, bo autor nie jest w stanie opisać i wykorzystać tego, co siedzi mu w głowie.

Piszcie więcej, wciskajcie to do przeczytania swoim znajomym. Wysyłajcie prace na konkursy. Krytykujmy się wzajemnie i otwierajmy się na krytykę innych, bo tylko tak będziemy jako wspólnota robić trochę lepsiejsze rzeczy. Może też jakieś warsztaty z podstaw?

PS. Co nie zmienia faktu, że jeżeli wysłałeś swoja prace na Q, jesteś niesamowita/niesamowity. Wystawienie się na ocenę i publiczne pokazanie „zrobiłem to i uważam, że jest fajne” jest aktem wielkiej odwagi.
Zdjęcie: Free photos – Pixabay