Yume Kitasei
Głębokie niebo opisuje historię pierwszej ludzkiej misji międzygwiezdnej. Skupia się na paru kluczowych dniach po tym, kiedy na statku następuje eksplozja, trzeba znaleźć winnego i poradzić sobie z problemami, które wywołała.
Było? Oczywiście, że było i to wiele razy, to historia z gatunku tych, które znamy i lubimy, w jej rdzeniu nie ma nic wyjątkowego. Jest za to parę interesujących modyfikacji.
Po pierwsze wszyscy na statku mają wszczepy do obsługi rozszerzonej rzeczywistości. W związku z tym to, co widzą, nie zawsze jest tym, co istnieje naprawdę. Ma to niebagatelne znaczenie, gdy zostaje podważona lojalność, sterującego nimi statkowego Ai.
Po drugie akcja regularnie przeskakuje między krytycznymi wydarzeniami na statku a przygotowaniami do misji. Te drugie są znacznie słabsze. Zwłaszcza że oglądamy drogę przygotowania od małych dzieci i są to najmniej wiarygodnie napisane dwunastolatki, jakie od dawna widziałem.
Po trzecie wreszcie cala załoga tego statku to kobiety. Nie jest to może najważniejszy wątek w tej książce, ale fajnie gdzieś się od czasu do czasu pojawia.
Jako zagadka (kto spowodował katastrofę) — książka nie sprawdza się najlepiej. Nie wykorzystuje w pełni bardzo fajnego potencjału rozszerzonej rzeczywistości i AI do tego, żeby zrobić ciekawe plot twisty w śledztwie.
Jako hard SF jest lepiej. Książka wiarygodnie pokazuje realia misji międzygwiezdnej (zwłaszcza te społeczne) i możliwe problemy. Pomiędzy szkoleniem a motywacjami postaci i ich relacjami z pozostałym podnosi dylemat: Naprawiać ziemię zniszczona katastrofa klimatyczna czy uciekać w kosmos. Siostra jednej z bohaterek ginie w zalewanej wodą Manili, bo pieniądze na budowę murów poszły na opłacenie miejsca osobie z Filipin w misji. Autorce trochę brakuje odwagi do zagłębienia się w temat i przez to prześlizguje się w odpowiedziach na pytania, które stawia. Zostając w smętnym prawdopośrodkiźmie. Mimo to, to zawsze fajny wątek.
„The Deep sky” nie jest książką wybitną, to porządne czytadło, które ma kilka bardzo dobrych scen. Mimo słabszych fragmentów w środku pod koniec było się naprawdę przyjemnie.
Dodaj komentarz