Cyberpunk 2077 Bez przypadku, Rafał Kosik, Powergraph 2023

Jak napisać cyberpunkowego złola? Sprawa jest prosta, bierzemy polskiego Janusza biznesu, a potem tonujemy go troszeczkę, żeby czytelnicy nie krzyczeli, że piszemy nierealistyczne rzeczy. Scena, w której jedna z postaci wrzeszczy na nocnego stróża, to jest naprawdę moment 10/10. Czanelowanie polskiej kultury pracy na najwyższym poziomie. Z całą resztą książki nie jest już tak wesoło.

O co chodzi?

„Cyberpunk 2077 Bez przypadku” to całkiem przyzwoity akcyjniak. Śledzimy losy totalnych amatorów, których tajemniczy zleceniodawca połączył w gang z przypadku i wysłał do zdobycia WAŻNEGO KONTENERA. Potem gang zaczyna działać na własną rękę i to oczywiście prowadzi do kłopotów i rzuca naszych bohaterów w paszcze eskalacji.

Plot ma trochę z „Afery Thomasa Crowna”, trochę z „Pulp fiction”. Posklejane w całość jest to raczej poprawnie. Przynajmniej do samej końcówki. Przez książkę autor stara się budować poczucie, że oto już za chwileczkę, już za momencik dowiemy się, o co chodzi naprawdę i czeka nas reveal godny co najmniej „Żądła”. Kiedy ten już nadszedł — mnie rozczarował, a na dodatek mam wrażenie, że bardzo dobitnie pokazał jałowość części wcześniejszych wątków i pustkę bohaterów.

Jak jest napisane

Na duży plus wyjątkowo szybki montaż. Punkt widzenia postaci przeskakuje niemalże co akapit i to działa fajnie i dynamicznie. Sceny akcji są ok, ktoś strzela, coś wybucha, czyta się to przyjemnie. Ot coś, co kupiłbym sobie do pociągu i zapomniał w 20 minut po dojechaniu do Koluszek.

To co? Dajemy 3 gwiazdki na goodreadsach i kończymy temat? No nie do końca, bo, ten blog jest o fantastyce więc mamy obowiązki fantastyczne. Sprawdźmy jeszcze jak bardzo działa to jako cyberpunk*.

*Oczywiście Cyberpunk to nurt dość szeroki i zapewne ktoś inny mógłby użyć innych argumentów i dojść do innych wniosków niż ja.

Czy to cyberpunk?

<spoilers ahead>

Neony – są!

Wszczepy – są!

Przemoc i gangi – są!

Wszechwładne megacorpy – są, nawet dwie!

To znaczy, że wszystko w porządku? No nie do końca. Choć cyberpunkowy sztafaż jest tu zaimplementowany bardzo poprawnie to nie wszystko. Czy w tej przyzwoicie napisanej maszynie jest jakiś duch?

Od czasu „Wypalić chrom” Gibsona Cyberpunk jest zbudowany na opozycji „high-tech – low life”. Cyberpszepy, monostrza, wirtualna rzeczywistość i wpierdzielanie bezsmakowej papki proteinowej w slumsach. Dokładnie tak jest w „Bez przypadku”. So far so good.

No dobrze, ale dlaczego slumsy rosną, mimo że nauka idzie do przodu i mamy coraz fajniejsze elektroniczne zabawki? Dlaczego NightCity nie rośnie w siłe, a ludziom nie żyje się dostatniej? Światy cyberpunka to dystopie późnego kapitalizmu. Cyberpunk to nieślubne dziecko Reagana. Musimy się tu na chwile cofnąć do narodzin gatunku w latach 80, to był czas, kiedy globalizacja ruszyła z kopyta i rozmontowano powojenny konsensus. Tak przeorganizowaliśmy nasze społeczeństwa, że bogaci mają coraz lepiej coraz szybciej a biedni coraz gorzej coraz szybciej . Cytując Gibsona: „the future is already here, it’s just unevenly distributed”. To ta zmiana i strach przed tym, do czego doprowadzi, była jedną z przyczyn powstania tego gatunku. To nie sama technologia czyni ludzi nieszczęśliwymi, ważne są też to jakie rozwiązania społeczne do zarządzania nią przyjmiemy.

„Bez przypadku” nie poświęca temu prawie w ogóle miejsca. Z jednej strony dobrze, bo to po prostu powieść akcji i jest o czym innym. Z drugiej to, co pierwsi twórcy CP traktowali jako ostrzeżenie, staje się po prostu tłem, normalizującym pewną przyszłość.

„Yes it’s f*cking Political”

Jest jednak fragment budowy świata (zapewne zaczerpnięty z gry), który wiele nam mówi. CP oryginalnie był wizją przyszłości, jaka wyobrażaliśmy sobie w latach 80. Kiedy Redzi zapowiedzieli superprodukcje w tym świecie, trzeba było go jakoś updejtować, żeby uwzględnić 30+ lat rozwoju. Należało przy tym zachować znane i lubiane cechy retrofuturyzmu. Stworzono więc trochę zamrożonego w czasie potworka.

W CP 2077 na skutek którejś tam wojny internet, jaki znamy dzisiaj, przestał istnieć. Zostały cyfrowe ruiny pełne oddzielnych lokalnych sieci i oddzielone Blackwallem zewnętrzne gdzie na ruinach starej cywilizacji żyją sztuczne inteligencje.

Przebicie się przez Blackwall jest clue powieści Kosika. Autor wprost pisze, że jest ujowo i świat jest w stagnacji, ale jak tylko przebijemy się przez mur i dorwiemy się do tego, co tam AI narobiły, to ho ho night city stanie się kraina mlekiem i miodem płynącą. Już nie nierówności społeczne są problemem, nie zanik funkcji państwa, ale brak mcguffina. Jak tylko się po niego wyprawimy, to wszystko będzie super.

„CP 2077 bez przypadku” to w swojej istocie powieść fantasy. Motyw, że kiedyś było lepiej i żyjemy na gruzach imperium i potrzebujemy tylko świętego Graala, żeby się z niego wyrwać, jest w fantasy obecny od czasów legend arturiańskich, Conana (Atlantyda) czy Tolkiena (Numenor). Z ostrej diagnozy społecznej, która na początku napędzała cyberpunka, zostało nam narzekanie, że kiedyś trawa była bardziej zielona. Cyberpunk Kosika jest konserwatywny.

Punks not dead?

Jest jeszcze kwestia punka. Skoro mamy już dystopijne światy, to powinniśmy mieć (anty) bohaterów, którzy będą j*bać system. Buntować się przeciwko niemu, walczyć lub w najlepszym razie starać się żyć tak bardzo obok, jak to tylko możliwe. Tymczasem przez całą akcję nasz gang z przypadku jest (bezwiednym) pionkiem korporacji, biorą udział w ich planie, nie wiedząc o tym. Kiedy to wychodzi w finale na jaw, nie mają już możliwości jakkolwiek zareagować. meh.

Podsumowanie

Nie zrozumcie mnie źle, ja nie narzekam, że Cyberpunk jest inny niż kiedyś, to super, kiedy gatunki się redefiniują, żeby powiedzieć coś ciekawego o zmieniającym się świecie. Tyle że ta książka tego nie robi. Zachowuje stare dekoracje, gubi przekaz i nie mówi nic nowego.

„Bez przypadku” to z jednej strony niezła powieść akcji, z drugiej zupełnie nie przystaje do gatunku, który chce reprezentować. Zostały neony i wszczepy, a problematyka gdzieś wyparowała. Sam styl, zero substancji. Mam głęboką nadzieję, że nie wygra Zajdla.