Jeszcze przez 50 dni możecie wysyłać scenariusze na Konkurs Quentin. Zbyt mało czasu na pracę będzie was stresować, zbyt dużo rozleniwi i wpędzi w prokrastynację. 50 dni to w sam raz, przynajmniej dla mnie.

Ok, ale w sumie, dlaczego mielibyście wystartować? Poświęcić wolne wieczory na cyzelowanie własnej pracy, frustrować się beta testami i tropić literówki?
Bo to niesamowite doświadczenie.

Po pierwsze, niezależnie czy przegracie, czy wygracie, dostaniecie feedback od całej kapituły. Dziesięć osób, które na scenopisarstwie zjadły zęby (i ja) napisze wam, co w waszej pracy jest dobre, a co moglibyście poprawić. Nigdzie indziej nie dostaniecie takiego pakietu. Uwierzcie, przeczytanie i przemyślenie tych uwag naprawdę pomaga.

Po drugie dlatego, że do wygrania jest mnóstwo fajnego szpeju w tym publikacja w Nowej fantastyce. Powiedzmy sobie jednak szczerze, największą nagrodą jest tutaj możliwość powiedzenia sobie, „wygrałem Quentina”.

Po trzecie, bo pracując nad pracą konkursową, piszecie zupełnie inaczej, niż przygotowując się do kolejnej sobotniej sesji. Działacie bardziej świadomie, macie powód, żeby się starać tworzyć na wyżynach swoich możliwości.

Piszcie i widzimy się w Toruniu na rozdaniu nagród na Copernicon!

Ilustracja: Gustave Dore, pokazuje jak wyciągąć z siebie dobre pomysły, domena publiczna.